Musiałam się trochę mentalnie przestawić – wyjść z Van Gogha i wejść w zupełnie inny świat…
Z Dorotą Kobielą, malarką, twórczynią nominowanego do Oscara filmu Twój Vincent rozmawia Patryk Sadowski.
Jesteś uznaną na świecie i docenioną twórczynią i reżyserką Twojego Vincenta pierwszego w historii kina pełnometrażowego filmu animowanego, poświęconego życiu i twórczości Vincenta van Gogha. Ale jesteś też malarką. Jak praca nad filmem wpłynęła na Twoją własną, oryginalną twórczość?
Podczas tworzenia Twojego Vincenta niezwykle dużo się nauczyłam – był to mój pełnometrażowy debiut, także zostałam rzucona na głębokie wody reżyserii filmowej i w tej dziedzinie na pewno nauczyłam się wiele o zawodzie, który zamierzam dalej uprawiać. Jeśli chodzi o sferę animacji i malarstwa, w której czułam się znacznie pewniej – też pojawiły się odkrycia. Ponieważ właśnie my robiliśmy coś takiego jako pierwsi, do ostatecznych rezultatów dochodziłam metodą prób i błędów. Na pewno wzbogaciłam swoją wiedzę w zakresie technik animacji oraz malarstwa olejnego, ale przede wszystkim – ponieważ każda klatka filmu była malowana jako obraz olejny na podobraziu i trzeba było namalować tych klatek 65 tysięcy – nauczyłam się szybkiej pracy. Takie szybkie ekspresyjne malowanie było zresztą integralną częścią stylu Van Gogha.
Czy ilustrowanie Misji Xibalba, książki Ewy Karwan-Jastrzębskiej było dla Ciebie dużym wyzwaniem artystycznym?
Tak. Postanowiłam ilustracje namalować farbami olejnymi na podobraziu, bo wydało mi się to najbardziej naturalną dla mnie techniką, szczególnie, że było to świeżo po zakończeniu prac do Twojego Vincenta. Był to pierwszy raz od lat kiedy podjęłam malowanie czegokolwiek innego niż obrazy do filmu i na pewno musiałam się trochę mentalnie przestawić – wyjść z Van Gogha i wejść w zupełnie inny świat. W ilustracji ważny jest też detal, oraz dość realistyczne przedstawianie świata wykreowanego przez autora, a ja przez ostatnie kilka lat konstruowałam bardzo specyficzny świat podporządkowany zupełnie innym zasadom. Było zatem dla mnie wyzwaniem żeby się odnaleźć po latach w tym innym świecie. Poza tym w Misji Xibalba jest bardzo dużo nietypowych lokalizacji: zamiast gajów oliwnych pojawiły się palmy tropikalne, zamiast kruków kolorowe, fantastyczne ptaki. No i trzeba opowiadać bardziej syntetycznie niż w filmie, nie mówiąc już o kadrowaniu w portrecie.
Malarstwo może przedstawiać świat własnej wyobraźni twórcy, ale też może wchodzić w relację z dziełem innego artysty. Czym dla Ciebie jest podejmowanie tego dialogu? Czy lubisz malować wymyślony przez kogoś świat?
Tak! Przecież całe moje ostatnie siedem lat pracy było relacją z dziełem innego artysty 🙂 Ilustrowanie książki Ewy to też ciekawe wyzwanie bo jest w nich niesłychanie dużo akcji i nietypowych miejsc i ciekawych postaci, są bardzo filmowe. Podoba mi się w tej pracy odwrotna zależność w tym dialogu. Poprzednio, przy Vincencie – w dużym uproszczeniu można powiedzieć, że dopowiadałam historię do obrazów, a tutaj maluję obrazy do historii.
Jak praca nad Twoim Vincentem wpłynęła na Twój stosunek do malarstwa? Ożywiłaś je w filmie, wprawiłaś w ruch, czy więc teraz twórczość innych artystów postrzegasz jako ciąg montażowy, prowokuje Cię to do myślenia filmowego o obrazach?
Tak, w pewnym sensie na pewno. Na przykład biorę pod uwagę aby najpierw przedstawić bohaterów, żeby ukazać punkty zwrotne w akcji – tak trochę trójaktowo jak przy pisaniu scenariusza filmowego. Również montażowo – zwracam uwagę żeby podobne “ujęcia” nie były obok siebie, ale żeby całość była spójna.
Jesteś autorką ilustracji do trzech książek Ewy Karwan-Jastrzębskiej Hermes 9:10, Misja Feniks i Misja Xibalba. Która z nich stanowi potencjalnie materiał na stworzenie na podstawie Twoich projektów narracji filmowej?
Na chwilę obecną jestem nie obiektywna bo na świeżo po pracy przy tej ostatniej książce i mam mnóstwo wrażeń – więc nieobiektywnie odpowiem, że Misja Xibalba. Bardzo podoba mi się przekaz tej książki, ważny w dzisiejszych czasach – wartość grup kulturowych, sztuki i wierzeń w procesie globalizacji. I jej bohaterowie: którzy tej zagładzie się sprzeciwiają jednak z pozycji David walczącego z Goliatem. No i te plenery filmowe w Meksyku 🙂 W Polsce brak dobrego kina familijnego, takiego dla zarówno starszych jak i młodych odbiorców – a w tej książce jest wszystko co na taki sukces się składa.
Ale tak na prawdę każda z tych książek jest fantastyczna i ma bardzo wartka, filmową akcje.
Jesteś teraz sławna i rozpoznawalna, nominacja do Oscara i wiele prestiżowych nagród uczyniło Cię osobą publiczną. Jak się z tym czujesz w kontekście własnej artystycznej twórczości. Jest łatwiej czy trudniej?
Trudno powiedzieć bo ja na prawdę nie odczuwam różnicy w kontekście własnej pracy artystycznej. Być może wynika to z tego, że po zakończeniu promocji Twojego Vincenta zajmowałam się głównie filmami innych – będąc obsadzana w przeróżnych jury festiwalowych i komisjach filmowych. Jeśli chodzi o własną pracę – to się dopiero okaże, kiedy będziemy się starali o realizacje następnego projektu. Mam nadzieję, że łatwiej będzie go rozpocząć i być może będzie mniej sceptycyzmu przy tworzeniu kolejnego malowanego filmu pełnometrażowego. Ale to się okaże. Już wkrótce.
Trudno sobie wyobrazić, że nie pracujesz teraz nad kolejnym filmem. Czy możesz nam odpowiedzieć kto tym razem zostanie Twoim bohaterem? Jaki to będzie film? Animowany czy fabularny?
Animowany. Fabularny. Malowany. Wszystko na raz: czyli najpierw nakręcony z aktorami a potem namalowany. Będzie to historia rozgrywająca się w Polsce, z mnóstwem pięknych polskich pejzaży i główną rolą kobiecą tym razem. Ale o czym będzie – jeszcze na razie nie mogę zdradzić. Ale jak wcześniej powiedziałam – już wkrótce 🙂
W książkach dla dorosłych można się posuwać do ostateczności. Gdy bohater nas zdenerwuje po prostu go zabijamy.
Z Ewą Karwan-Jastrzębską, autorką Misji Xibalba rozmawia Patryk Sadowski.
Od jak dawna Dorota Kobiela maluje Twoje książki?
Dorotę znam z okresu, kiedy moi bohaterowie byli jeszcze dziećmi – mam na myśli pierwowzory postaci książkowych. Tak naprawdę nasza przygoda zaczęła się wiele lat temu, bo ponad dziesięć. W tym okresie Dorota Kobiela zaczynała marzyć o własnym pełnometrażowym filmie. Młodziutka absolwentka ASP miała już na swoim koncie pierwsze nagrody, między innymi kilka za film „Mały listonosz”. Ja z kolei miałam za sobą przygodę w postaci serii filmów animowanych, realizowanych przez SFA opowiadających przygody o Misiu Fantazym, moim książkowym bohaterze, do którego pisałam scenariusze z Markiem, moim mężem. To filmowe myślenie o fabule, historii miało niebagatelny wpływ na dalszy rozwój mojej twórczości. Nie tylko dla dzieci i młodzieży. A więc gdy poznałyśmy się z Dorotą i zgodziła się namalować, najpierw opowieść o misji Feniks, a potem baśń metafizyczną, której nowe wydanie objąłeś swoim patronatem – Hermes 9:10 ogromnie się cieszyłam, bo niezwykle podobał mi się jej styl malowania słów, podejście do literatury.
Misja Xibalba z ilustracjami Doroty Kobieli wychodzi po raz pierwszy. Obrazy powstawały teraz, po premierze filmu o Vincencie van Goghu. To pierwsze od tamtego czasu płótna nie związane z holenderskim mistrzem.
Kto jest adresatem Misji Xibalba?
Powieść adresowana jest do młodzieży, ale dorośli, którzy lubią przygodowe i trochę fantastyczne historie też zapewne mogą po ten tytuł sięgnąć. Zależało mi na tym, aby pokazać mechanizmy rządzące współczesnym światem. Jak wspominała w rozmowie z Tobą Dorota, ważne jest aby mówić o mniejszych społecznościach i ich prawach. To jeden z aspektów tej historii. Drugi, to obecność mitologii w naszym życiu. W niektórych kulturach, na pewno w kulturze na terenach obecnego Meksyku czy Gwatemali, splatają się gorliwa wiara katolicka – zauważ jak wiele jest kościołów w Ameryce Środkowej i jak bardzo są pełne – z wierzeniami w dawne bóstwa, stąd pielgrzymki wszystkich pokoleń na piramidy. Podczas podróży spotykałam całe rodziny od wnucząt po wiekowych dziadków, których członkowie mozolnie wspinali się na szczyty dawnych budowli, aby tam po prostu posiedzieć. Takie wyprawy budowały więź między przeszłością a teraźniejszością. Moi negatywni bohaterowie chcą jedną z takich społeczności pozbawić miejsca kultu. Dopisz do tego maturzystów, którzy są skazani przez przepowiednię na przybycie tam w określonej przez Piąty kodeks Majów chwili i na ratowanie świata przed jego końcem. Uwierz mi, naprawdę wiele tam się będzie działo.
Skąd czerpiesz pomysły na książki?
Książki pojawiają się znienacka. Czasem wystarczy impuls, jakaś myśl, obrazek czy scena i rozwija się to w dużą historię, która prowadzi autora w miejsca, o których istnieniu wcześniej nie miał pojęcia. Ale tak serio, to oczywiście można sobie zaplanować książkę bez impulsu, na spokojnie, z pełną świadomością jak ma wyglądać i czym będzie. Na pewno dzieje się tak w przypadku serii. Kolejne tomy w naturalny sposób narzucają bieg historii i pisarz prowadzony jest przez swoich bohaterów. Jednych lubimy mniej innych bardziej. W książkach dla dorosłych można się posuwać do ostateczności. Gdy bohater nas zdenerwuje po prostu go zabijamy.
Co w najbliższym czasie, poza Misją Xibalba ukaże się w księgarniach? Masz w planie jakieś nowe tytuły?
Na pewno wielką radość sprawi mi wydanie dokładnie w tym samym czasie tomu wierszy Kolorowa krowa ilustrowanych przez Józefa Wilkonia. To wielki artysta i tworzyć wspólną książkę sprawiło mi ogromną radość. W wierszach o krowach pojawiają się różne zagadnienia – tolerancja, akceptacja samego siebie, pasja poznawania świata, ważność przyjaźni. To wiersze dla dzieci, choć wiem że będą je czytać też dorośli, podobnie jak czytają Hermesa 9:10. Mam nadzieję, że zarówno powieść w duchu Indiana Jonesa jak i filozoficzne wiersze o wielkich ssakach zyskają grono wiernych przyjaciół.