Uwielbiamy się bać. Potrzebujemy silnych emocji, a strach należy przecież do najintensywniejszych, jeśli w ogóle nie jest tą najsilniejszą. Oczywiście bać chcemy się w warunkach kontrolowanych, raczej nikt nie szuka sytuacji prawdziwie zagrażających życiu. Dlatego tak chętnie odwiedzamy domy strachów, pokonujemy kolejkami górskimi pętle i beczki, sięgamy po filmowe czy książkowe horrory. Zwłaszcza te ostatnie dają nam sporo frajdy, bo najbardziej pobudzają naszą wyobraźnię, przez co też ten strach jest bardziej osobisty, prywatny, intensywny. Jednak nie o horrorach będzie teraz, a o ich okładkach. Przedstawiamy dziesięć okładek, które straszą. Nie tak jednak, jakby sobie tego życzyli ich autorzy. Mamy przynajmniej taką nadzieję. Poprzednią edycję znajdziecie tutaj.
Istnieje kilka horrorowych archetypów, z którymi gatunek jednoznacznie się kojarzy. Na pierwsze miejsce wdrapują się szkielety, zwykle ukazywane w całości, choć nierzadkim widokiem są same ich czaszki. Jest coś przerażającego w ludzkiej doczesności, a nagie kości bardzo obrazowo o tym przypominają. Niemniej, jak niewiele trzeba, żeby kościotrupa obedrzeć z tej surowej mocy siania popłochu. Ot na przykład można go przyodziać w coś przypominającego muzułmański nikab i dać mu jedno złowieszczo zezujące oko. Dodatkowo, po tym, jak układa się materiał spływający z czaszki na okładce Behind A Pale Mask wynika, że albo lewituje ona, a odzienie ma ten fakt ukryć, albo ożywieniec posiada nadzwyczaj długą, żyrafią wręcz, szyję.
Innym popularnym straszakiem, po którego coraz częściej sięgają filmowcy, są dzieci – im młodsze tym bardziej upiorne. Okładka powieści Crib Harolda Lee Friedmana oraz opis, według którego czytelnik będzie wraz ze zrozpaczoną matką rozwiązywał zagadkę powracającego zza grobu niemowlaka sugerują nie lada horror. Zwłaszcza że na grafice widzimy mroczną postać, jakby utkaną z ciemności, przyobleczoną w worki śmieciowe i gumowe rękawice. Prawdziwy koszmar! Książka w rzeczywistości okazuje się mieć jednak strasznie mało wspólnego z horrorem. Co za strata.
Matka natura kojarzy się z czymś pierwotnym, żywiołem obdarzonym wielką mocą, niezbadanym i niezrozumiałym. Dlatego też oponentem protagonistów w tak wielu horrorach jest po prostu natura. Oczywiście nie ta kwitnąca życiem, barwna i orzeźwiająca, a jej wynaturzona odmiana, siejąca na prawo i lewo abominację za abominacją. Nie inaczej jest w Deadly Nature V.M. Thompsona. W zasadzie do idei okładki nie sposób się przyczepić – bardzo ładnie wyjaśnia, o co chodzi. Ale to wykonanie – bleeh.
A teraz w ramach rozrywki kolaż. Naga niewiasta w środku lasu (chyba że to zbiór przypadkowych plam) otoczona piekielnymi płomieniami. Łono strategicznie zasłania czaszka drapieżnego zwierza, piersi zaś zostały przykryte szarym czymś – może kamieniem, a może mózgiem? Najciekawszy jednak wydaje się być lewitujący, wijący się wokół kobiety żmij z ludzką twarzą przypominającą popularne wyobrażenie hrabiego Draculi. Jeśli jeszcze się nie domyśliliście to jest to wyobrażenie bestii. Odważylibyście się wejść w ten kipiący od wyuzdanego seksu i brutalnego bestialstwa świat? Jeśli jeszcze nie jesteście dostatecznie przerażeni, to spróbujcie Image of the Beast Philipa José Farmera.
Psy również najwyraźniej budzą w ludziach piekielne przerażenie. O morderczym bernardynie pisał już Stephen King w Cujo (jedna z pierwszych okładek tej powieści również byłaby wspaniałym obiektem w niniejszym zestawieniu). Tym razem jednak zwróćmy uwagę na innego Kinga. Tak się nazywa owczarek niemiecki Bobby’ego z Night Howl. Wspaniały zwierzak. Przynajmniej do czasu, kiedy poznaje smak pierwszej lalki i od tego czasu sieje terror wśród zabawek – te szmaciane mają najgorzej. Żartujemy. Pies zostaje uśpiony, potem nawiedza chłopca, a miasteczkiem wstrząsa seria morderstw.
Powieść Off Season wzbudziła niemałe kontrowersje. Jack Ketchum w charakterystyczny dla siebie brutalny sposób napisał o kanibalach żerujących w stanie Maine. Pierwsze wydanie książki zostało nawet mocno ocenzurowane przez wydawcę. Niestety ten skądinąd świetny horror dostał bardzo słabą, nieklimatyczną okładkę. Bo i owszem czaszki, i kości, a przede wszystkim to harcerskie palenisko z kociołkiem mogą sugerować porządną dawkę kanibalizmu, ale można było to zrobić po prostu lepiej. Tu wydawca musiał działać na zasadzie: dobra, to co kojarzy się nam z kanibalizmem? I wrzucił wszystkie pomysły na okładkę. Stąd te kości i ognisko, jakaś siekiera wbita w pieniek, lalka (bo te dają ekstra punkty do straszności), a cała scena w jaskini przypominającej filmy o piratach (obowiązkowo zamykana na żeliwną kratę) z widokiem na uroczy zachód słońca. Piękne!
Poniżej absolutny hit, który prawdopodobnie już znacie, ale nie mogło go zabraknąć na tej liście. Zbliżcie się do monitorów i zobaczcie tę straszliwą kreaturę. Okładka wygląda jak samoróbka pisarki i prawdopodobnie tak było. W internecie możecie znaleźć alternatywną okładkę, która jest nieco lepsza (bo chyba gorzej być już nie może), ale nadal jest zła. Słowem sprostowania, książka prawie nic nie ma wspólnego z horrorem – opis sugeruje, że to kolejny paranormal romance w settingu urban fantasy. Zamieściliśmy ją tu jednak, bo sama okładka jak najbardziej jest horrorem. Nocne koszmary gwarantowane.
Wampiry, zaraz obok szkieletów i wilkołaków (lub morderczych psów) należą do tych sztandarowych maszkar horrorowych, a najsłynniejszym z nich jest obracany na wszystkie strony przez popkulturę hrabia Dracula. W rzeczywistym świecie przykładem osoby, która kojarzy się ze strachem i terrorem jest Adolf Hitler. Ktoś wpadł na pomysł stworzenia mega horroru i pożenił fuhrera III Rzeszy z krwiopijcami. O zatargu między rumuńskimi wampirami i nazistami Hitlera jest The Bargain Jona Ruddy’ego. W sumie okładka na tle wcześniejszych nie wypada tak źle, ale i tak rzuca się w oczy. Hitler, Dracula – nie wiadomo, który straszniejszy 🙂
Wyobraźcie sobie sytuację. Od urodzenia żyjecie w odciętej od świata zewnętrznego podziemnej komunie. Krążą opowieści o tym co na zewnątrz, ale dla was normalnym jest to życie, które wiedziecie teraz. Kończycie szkołę, dostajecie pracę. I nagle spokój zostaje zachwiany. Dociera do was wieść z zewnątrz. Jak wyglądalibyście, wychodząc na prawdopodobnie skażoną powierzchnię? Okładka The End of Refuge podaje kilka pomysłów. Obowiązkowo musicie zabrać seksowną bieliznę, nieśmiertelnik się przyda, żeby pokazać jakim się jest badassem i nie zapomnijcie o maseczce przeciwpyłowej – wszelkie skażenie będą wam niestraszne.
I na koniec klasyczny slasher z piłą mechaniczną. Tym razem jednak nie Amerykanie będą ścigani po teksańskich równinach przez jakiegoś rednecka. Czytelnik będzie śledził losy bohaterów na walijskiej wysepce, a prześladowców będzie znacznie więcej niż jeden – całe miasteczko, żeby być konkretnym. Nieciekawą sytuację, w jakiej znaleźli się protagoniści doskonale oddaje grafika będąca krzyżówką reklam przeciwdeszczowych pałatek i pił mechanicznych. Możemy być pewni, że będzie krwawo.
Zdjęcie głowne RhondaK Native Florida Folk Artist na licencji Unsplash
Reklama
Idealny prezent dla książkoholika? Skarpetki książkowe! Znajdziecie je na MOLOM.PL