Jakiś czas temu pisaliśmy o pięciu słynnych pisarzach, którzy poza tworzeniem niesamowitych tekstów mieli również mniejsze bądź większe ciągoty do alkoholu. Tytułem zasugerowaliśmy wtedy, że będzie kontynuacja. Chyba dla nikogo nie jest zaskoczeniem, że trunki wyskokowe towarzyszyły w życiu i twórczości większej liczbie autorów. Niniejszym prezentujemy listę pięciu kolejnych amatorów wysokoprocentowej weny w płynie. Poprzednią listę znajdziecie TUTAJ.
William Faulkner
Uznaje się go za jednego z najwybitniejszych pisarzy XX wieku. Jego utwory charakteryzują się ogromną głębią emocjonalną, dotyczą konfliktów psychologicznych. Ponadto Faulkner lubował się w wyszukanych, długich, można powiedzieć barokowych kompozycjach, w pisaniu których często pomagał mu alkohol. W 1937 roku francuski tłumacz rozpracowujący sentencje pisarza pokazał mu fragment jego tekstu, na co ten powiedział ze śmiechem: Nie mam pojęcia, o co mi chodziło. Widzisz, zwykle piszę nocami. Zawsze mam swoją whisky w zasięgu ręki; tak wiele pomysłów przychodzi mi do głowy, których nie pamiętam rano. Faulkner najbardziej lubił pić whisky (najlepiej Burbon) z łyżeczką cukru, listkiem bądź dwoma mięty i lodem. Nazywał specyfik miętowym ulepkiem. Zwykł mawiać: Nie ma czegoś takiego, czego whisky by nie wyleczyło.
F. Scott Fitzgerald
Amerykański pisarz znany jest dziś najbardziej dzięki Wielkiemu Gatsby’emu. Co ciekawe, kiedy książka została wydana, mimo pokładanych w nią wielkich nadziei wydawcy, okazała się kompletną klapą. Dopiero trzydzieści lat później została na nowo odkryta i wtedy stała się ogromnym hitem. Fitzgerald niestety tej chwili nie dożył – w 1940 roku zmarł na atak serca wynikający z pociągu do alkoholu i generalnie bardzo rozpustnego życia. Źródła podają, że pisarz wpadł w alkoholizm jeszcze w czasach uczęszczania do koledżu. Napisał: Najpierw zamawiasz jednego drinka, potem ten drink chce następnego, a na końcu drink bierze ciebie. Między 1933 a 1937 rokiem Fitzgerald w wyniku spożycia alkoholu był hospitalizowany osiem razy, w areszcie zaś pełnił rolę stałego bywalca. Ulubiony napitek: gin rickey, czyli gin z sokiem z limonek, lodem i wodą sodową.
Charles Bukowski
Charles Bukowski nigdy nie krył się ze swoim uwielbieniem do alkoholu. Raz nawet powiedział, że jest to jedna z najlepszych rzeczy, jakie pojawiły się na ziemi. Picia nie traktował jako wspomagacza w pisaniu. Uważa się nawet, że jego przerwy w twórczości wywołane były właśnie tym, że bywał zbyt pijany, żeby pisać. Natomiast alkohol pomagał mu przezwyciężyć wrodzoną nieśmiałość i introwertyzm. Bukowski mawiał, że alkohol daje mu powód do życia. I o ile stan upojenia nie pomagał mu w pisaniu, to na pewno można znaleźć odcisk alkoholowych perypetii w jego twórczości. Sławę zyskał dzięki cyklowi powieściowemu, w którym stworzył postać alkoholika i ćmy barowej – Henry’ego Chinaskiego. W swoich książkach wykorzystywał wątki autobiograficzne. Generalnie pił wszystko, co wpadło mu w ręce, ale szczególnie lubił piwo z shotem burbona.
Oscar Wilde
Fascynująca postać, kopalnia błyskotliwych cytatów, poeta, prozaik, dramatopisarz, skandalista i esteta. Raczej nie można powiedzieć by był alkoholikiem, ale od czasu do czasu lubił się napić. A kiedy pił, to sięgał po jeden z tych trunków, które zapewniają niesamowite przeżycia. Mowa oczywiście o absyncie. Wilde mówił: pierwsza faza to zwykłe picie, w drugiej zaczynasz widzieć potworne i okrutne rzeczy, ale jeśli przetrwasz, wchodzisz na trzeci etap, gdzie spoglądasz na rzeczy, które chcesz widzieć: wspaniałe i ciekawe. Wilde cenił w życiu wszystko co najlepsze, najładniejsze i najbardziej wysmakowane. Dlatego poza absyntem rozsmakował się w szampanie.
William S. Burroughs
Obok Jacka Kerouaca główny przedstawiciel ruchu beatników. W swoich dziełach często poruszał tematykę homoseksualizmu i zażywania opiatów. Nie stronił przy tym od korzystania z wątków autobiograficznych. Pisarz był uzależniony od morfiny, heroiny oraz alkoholu, a to było przyczynkiem wielu dramatów. Chyba największą tragedią było zabicie Joan Vollmer – partnerki, z którą miał syna – w 1951 roku w Meksyku. Burroughs strzelał do szklanki ginu umieszczonej na głowie Joan Vollmer. Niestety chybił. Udało mu się uniknąć później kary za sprawą przedsiębiorczego adwokata i kilku fałszywych zeznań. Jego ulubionym drinkiem była wódka z colą.
Przygotował Oskar Grzelak