Aktualności Felieton

Skandal wokół eksperymentu więziennego. Co mówi o nim sam Philip Zimbardo?

Stan­fordz­ki eks­pe­ry­ment wię­zien­ny budził kon­tro­wer­sje już od lat 70., kie­dy został prze­pro­wa­dzo­ny. Naj­wię­cej emo­cji wywo­łał nie­co ponad rok temu, kie­dy media zaczę­ły roz­pi­sy­wać się o tym, że jego wyni­ki zosta­ły sfał­szo­wa­ne. Nakła­dem wydaw­nic­twa PWN uka­zał się wła­śnie wywiad-rze­ka ze słyn­nym psy­cho­lo­giem, w któ­rym odno­si się on mię­dzy inny­mi do wyda­rzeń z roku 1971.

Nie tyl­ko oso­by inte­re­su­ją­ce się psy­cho­lo­gią sły­sza­ły o eks­pe­ry­men­cie wię­zien­nym Zim­bar­do. To prze­ło­mo­we wyda­rze­nie poka­za­ło, że ludzie są w sta­nie wcie­lić się w rolę opraw­cy i ofia­ry w zależ­no­ści od tego, do jakiej z nich zosta­ną przy­dzie­le­ni. Udo­wod­ni­li to stu­den­ci, któ­rym zosta­ły przy­pi­sa­ne role więź­niów i straż­ni­ków. Wcie­li­li się w nie z peł­nym prze­ko­na­niem, choć były one cał­ko­wi­cie fik­cyj­ne. Nie odgry­wa­li ich, a po pro­stu w nie weszli i to nie prze­bie­ra­jąc w środkach.

Latem 2018 roku zaczę­ły poja­wiać się publi­ka­cje mówią­ce o tym, że Zim­bar­do nie był tyl­ko bez­stron­nym obser­wa­to­rem wyda­rzeń sprzed kil­ku dekad, zaś zacho­wa­nie osób pro­wa­dzą­cych eks­pe­ry­ment mia­ło wpływ na jego wyni­ki. Nie bra­ko­wa­ło gło­sów mówią­cych, że słyn­ny nauko­wiec zro­bił to wszyst­ko jedy­nie po to, by zbu­do­wać swo­ją karie­rę. Praw­dę miał ujaw­nić jeden z uczest­ni­ków eks­pe­ry­men­tu, Douglas Kor­pi, przez któ­re­go zała­ma­nie ner­wo­we bada­nia zosta­ły prze­rwa­ne. Po latach Kor­pi stwier­dził, że jedy­nie uda­wał histe­rię, a za mil­cze­nie słyn­ny psy­cho­log spo­łecz­ny obie­cał mu moż­li­wość zapi­sa­nia się na stu­dia doktoranckie.

Jed­nym z głów­nych zarzu­tów wobec Phi­li­pa Zim­bar­do było to, że „straż­ni­cy” byli zachę­ca­ni do tego, by nękać „więź­niów”. Ponoć nie było to zacho­wa­nie wyni­ka­ją­ce tyl­ko z zaist­nia­łej sytu­acji i przy­pi­sa­nych im ról. W wywia­dzie, któ­ry prze­pro­wa­dza z nim Daniel Har­twig, nauko­wiec przy­zna­je, że dał stu­den­tom wol­ną rękę w dzia­ła­niu, zabra­nia­jąc jedy­nie prze­mo­cy fizycznej:

(…) nie zabro­ni­łem sto­so­wa­nia prze­mo­cy psy­chicz­nej, któ­ra rzecz jasna była znacz­nie gorsza.

Mówi też o tym, że eks­pe­ry­ment cał­ko­wi­cie wymknął się spod kon­tro­li. Gdy w „wię­zie­niu” odwie­dzi­ła go jego przy­szła żona, Chri­sti­na Maslach (Kry­sty­na Maślak), kaza­ła mu natych­miast prze­rwać nie­ludz­kie dzia­ła­nia. W wywia­dzie Zim­bar­do szcze­rze opo­wia­da, ze gdy­by tego nie zro­bił, narze­czo­na naj­pew­niej by go porzuciła.

Wyda­rze­nia stan­fordz­kie to oczy­wi­ście nie­je­dy­ny temat ponad dwu­stu­stro­ni­co­wej książ­ki. Roz­mów­cy wycho­dzą od dzie­ciń­stwa Ame­ry­ka­ni­na wło­skie­go pocho­dze­nia i tego, jak się czuł dora­sta­jąc w bied­nej, wie­lo­dziet­nej rodzi­nie na nowo­jor­skim Bronk­sie. Co zaska­ku­ją­ce, czuł się bar­dzo dobrze, bo nie zda­wał sobie spra­wy, jak bar­dzo oko­li­ce te odsta­wa­ły od resz­ty Sta­nów. Psy­cho­log opo­wia­da (raczej z roz­ba­wie­niem, niż z żalem), jak zna­czą­cą rolę w jego mło­do­ści ode­gra­ły uprze­dze­nia. Naj­pierw był nie­lu­bia­ny, bo kole­dzy podej­rze­wa­li, że jest Żydem. Innym razem ze wzglę­du na jego miej­sce zamiesz­ka­nia posą­dzo­no go o bycie gang­ste­rem. Zim­bar­do o mały włos nie dostał­by się na wyma­rzo­ną uczel­nię, ponie­waż zło­żył doku­men­ty z dość ciem­nym zdję­ciem i uzna­no, że z pew­no­ścią jest Afro­ame­ry­ka­ni­nem! Mimo tych prze­żyć nauko­wiec nie sku­pił się zbyt­nio na tym, jak uprze­dze­nia rzu­tu­ją na ludz­kie życie, za to poświę­cił spo­ro uwa­gi tema­ty­ce nie­śmia­ło­ści, zła, ter­ro­ru i para­dok­su czasu.

Książ­ka „Zim­bar­do” jest z pew­no­ścią szcze­gó­ło­wą i w wie­lu momen­tach zaska­ku­ją­cą bio­gra­fią w for­mie wywia­du. Jego boha­ter nie oba­wia się mówić o swo­ich poraż­kach, pro­ble­mach i wąt­pli­wo­ściach. Nie da się jed­nak ukryć, że są w publi­ka­cji miej­sca, któ­re każą się zasta­no­wić czy to pamięć psy­cho­lo­ga pła­ta mu figle, czy może sta­ra się on kre­ować swo­ją postać na bar­dziej ide­al­ną, niż to było w rze­czy­wi­sto­ści. Tak dzie­je się mię­dzy inny­mi w czę­ści, w któ­rej Zim­bar­do opo­wia­da o tym, jak jako ośmio­la­tek zaczął pro­wa­dzić obser­wa­cję dzie­ci ze swo­jej szko­ły i zasta­na­wiać się, jakie są cechy tych z nich, któ­re peł­nią rolę przy­wód­ców. Przyj­rzał się temu uważ­nie, wycią­gnął wnio­ski i oczy­wi­ście zaczął postę­po­wać tak samo. Znam wie­lu ośmio­lat­ków i muszę przy­znać, że to posta­wa wybit­na, jak na ten wiek – zwy­kle ana­li­zu­ją oni raczej ceny LEGO, ale może Ame­ry­ka­nin bar­dzo wcze­śnie poczuł w sobie żył­kę naukowca.

Wywiad czy­ta się z całą pew­no­ścią bar­dzo dobrze – jest pełen szcze­gó­łów doty­czą­cych badań nauko­wych, poka­zu­je, jak wyglą­da­ją realia życia, gdy czło­wiek zde­cy­du­je się zara­biać na chleb na uczel­ni (a wycho­dzi na to, że nawet w USA nie jest to takie pro­ste) – może on sta­no­wić zna­ko­mi­ty punkt wyj­ścia do póź­niej­sze­go pogłę­bie­nia wie­dzy np. na temat psy­cho­lo­gii nie­śmia­ło­ści. Jed­no, cze­go zde­cy­do­wa­nie mi tu zabra­kło, to lep­szy roz­mów­ca dla nasze­go głów­ne­go boha­te­ra. Gdy czy­ta się lako­nicz­ne odpo­wie­dzi w sty­lu „Aha”, trud­no oprzeć się wra­że­niu, że to za mało, i że do roz­mo­wy trze­ba dwojga.

Do kupie­nia: https://ksiegarnia.pwn.pl/Zimbardo-w-rozmowie-z-Danielem-Hartwigiem,791336112,p.html

Czy­ta­ła Zuzan­na Pęksa.

Reklama

Może też zainteresują cię te tematy