Aktualności Felieton

Zenith – science fiction o silnych kobietach

Mam wra­że­nie, że duety lite­rac­kie sta­ją się ostat­nio coraz popu­lar­niej­sze i nie cho­dzi mi tyl­ko o związ­ki mię­dzy powie­ścio­pi­sa­rza­mi oboj­ga płci. Coraz czę­ściej książ­ki pisa­ne są przez dwie oso­by. Bywa, że z róż­nym skut­kiem. W przy­pad­ku roz­gry­wa­ją­cej się w kosmo­sie nowo­ści wydaw­ni­czej „Zenith”, nie musi­cie się oba­wiać – jest świet­nie od począt­ku do końca.

Cze­mu autor­ka best­sel­le­rów z listy „New York Time­sa” Lind­say Cum­mings i słyn­na książ­ko­wa youtu­ber­ka Sasha Als­berg przy­stą­pi­ły do wspól­nej pra­cy? Odpo­wiedź jest bar­dzo pro­sta – panie przy­jaź­nią się w życiu pry­wat­nym. Mogła wyjść z tego awan­tu­ra o każ­dy naj­mniej­szy szcze­gół (wie­my, jak to jest pra­co­wać z bli­ski­mi), a mogła świet­na, wcią­ga­ją­ca książ­ką. Na szczę­ście otrzy­ma­li­śmy to drugie!

Lind­say Cum­mings zaję­ła się pisa­niem, by pora­dzić sobie z chro­nicz­nym zmę­cze­niem, któ­re u niej zdia­gno­zo­wa­no. Przy­ło­ży­ła się do tego zada­nia, bo już w wie­ku 19 lat wyda­ła swo­ją pierw­szą powie­ścio­wą serię , kolej­ną zaś zale­d­wie rok póź­niej. Teraz ma 26 lat i jest już best­sel­le­ro­wą pisarką.

Sasha Als­berg zna­na jest wie­lu książ­ko­ho­li­kom, tak­że tym z Pol­ski. Na swo­im kana­le „Abo­oku­to­pia” ma ponad 370 000 sub­skry­ben­tów, czym dorów­nu­je popu­lar­nym vlo­ger­kom uro­do­wym i chwa­ła jej za to – ozna­cza to, że moż­na pro­pa­go­wać czy­tel­nic­two i kon­ku­ro­wać z oso­ba­mi mówią­cy­mi o tym, jaki korek­tor przy­kry­je cie­nie pod ocza­mi po imprezie.

Czas przejść do samej książ­ki. Powieść „Zenith” może zaska­ki­wać obję­to­ścią, ma bowiem ponad 600 stron, ale niech Was to nie znie­chę­ca – to zde­cy­do­wa­nie bar­dziej zale­ta, niż wada. Akcja pły­nie wart­ko, wąt­ki dobrze się ze sobą łączą, otrzy­mu­je­my spo­ro szcze­gó­łów, ale nie na tyle dużo, by się znu­dzić. Sło­wem – mamy zapew­nio­ną lek­tu­rę na waka­cyj­ny urlop i są spo­re szan­se, że zaprzy­jaź­ni­my się z boha­ter­ka­mi tej nowo­ści wydaw­ni­czej na dłu­żej – zakoń­cze­nie pozwa­la przy­pusz­czać, że to nie koniec histo­rii (no dobrze, wydaw­ca też ujaw­nia, że jest to cykl, a my mamy w rękach tom pierwszy).

Jak wspo­mi­na­łam, „Zenith” to scien­ce fic­tion, ale napi­sa­ne w spo­sób, któ­ry przy­pad­nie do gustu tak­że tym oso­bom, któ­re wolą sku­pić się na wąt­kach oby­cza­jo­wych, niż tech­ni­ka­liach – tych ostat­nich jest w powie­ści raczej mało. To, co jesz­cze wyróż­nia tę aku­rat książ­kę spo­śród innych, to jej boha­ter­ki. Wła­śnie! Na ukra­dzio­nym stat­ku kosmicz­nym Maru­der rzą­dzą dziew­czy­ny, któ­re two­rzą zgra­ną, lojal­ną i odważ­ną zało­gę. Powie­dzieć, że moż­na tam wyczuć girl power, to nic nie powiedzieć.

Stat­kiem dowo­dzi Adro­ma „Andi” Racel­la, zwa­na Krwa­wą Baro­no­wą. Choć przy­do­mek ten brzmi mało zachę­ca­ją­co i pod­kre­śla to, że mło­da pięk­ność jest śmier­tel­nie sku­tecz­na, ma ona tak­że dru­gie obli­cze. Dba o swo­ją zało­gę, tęsk­ni za domem, ma wyrzu­ty sumie­nia z powo­du tego, że jej naj­bliż­sza przy­ja­ciół­ka stra­ci­ła przez nią życie i wciąż roz­pa­mię­tu­je to, jak skrzyw­dził ją Dex Arez, któ­ry kie­dyś poja­wił się w jej życiu.

To kobie­ta peł­na sprzecz­no­ści, któ­ra z jed­nej stro­ny zazna­cza na swo­im mie­czu każ­dą kolej­ną ofia­rę, z dru­giej – marzy, że kie­dyś wró­ci do daw­ne­go życia lub przy­naj­mniej czę­ścio­wo napra­wi swo­je błę­dy. Bar­dzo faj­nie jest się­gnąć po książ­kę z gatun­ku Sci-Fi, w któ­rej raz, że podzi­wia­my kobie­cą siłę i soli­dar­ność i dwa – widzi­my nie tyl­ko maszy­ny, roz­wój tech­no­lo­gii i sce­ny walk, ale tak­że, a może przede wszyst­kim – ludz­kie emocje.

Powieść, choć jest tak obszer­na, nie nale­ży do prze­ga­da­nych. Zaprzy­jaź­nio­ne autor­ki w odpo­wied­ni spo­sób budu­ją napię­cie. Na Adro­mę czy­ha bowiem wie­le zagro­żeń. Musi ona wziąć udział w śmier­tel­nie nie­bez­piecz­nej misji (ze swym byłym kochan­kiem u boku), ale też przez cały czas liczy się z tym, że u wie­lu osób jest na czar­nej liście. Jeśli zasta­na­wia­cie się, jaką lek­tu­rę wrzu­cić do tor­by na week­en­do­wy wyjazd lub spa­ko­wać do waliz­ki na urlop, macie już odpowiedź!

Czy­ta­ła Zuzan­na Pęksa.

Reklama

Może też zainteresują cię te tematy