Wywiady

Szermierka słowna (nie)natchniona – wywiad z Andrzej Ziemiańskim

Dro­ga szer­mie­rza natchnio­ne­go nie jest usła­na róża­mi: z tyłu pozo­sta­ją sto­sy tru­pów, z przo­du kolej­ne hor­dy cze­ka­ją na swo­ją kolej­kę. ”Jakie cza­sy nasta­ły, żeby tru­py, miast na cmen­ta­rzu leżeć, żywych ludzi nacho­dzi­ły” – stwier­dził nie­gdyś Virion. Postać ze świa­ta Achai docze­ka­ła się wła­snych powie­ści. O jego życiu, wybo­rach i pier­wiast­ku szczę­ścia (czy raczej spo­strze­gaw­czo­ści) roz­ma­wia­my z „siłą wyż­szą”: Andrze­jem Ziemińskim.

Kie­dy pla­nu­je Pan wyda­nie następ­ne­go Virio­na? Czy ktoś jesz­cze ze świa­ta Achai cze­ka na swo­ją „wła­sną” powieść?

Jestem w tej chwi­li w trzech czwar­tych trze­cie­go tomu. Myślę, że skoń­czę do koń­ca roku, więc teo­re­tycz­nie następ­na część powin­na uka­zać się na wio­snę. Ale to zale­ży od wydawcy.
Nato­miast co do ocze­ku­ją­cych na wła­sną powieść to w kolej­ce pierw­sza jest sama Acha­ja. To prze­cież pani cesarz – jed­na try­lo­gia jej nie wystar­czy. I zgod­nie z zapo­wie­dzia­mi dany­mi już w pierw­szych tomach, powróci.

Czy docze­ka­my się przy­gód Virio­na już po legen­dar­nej wal­ce z Achają?

Nie spo­sób odpo­wie­dzieć na to pyta­nie. Zaczy­na­jąc pisa­nie nie mam zie­lo­ne­go poję­cia jak się książ­ka skoń­czy. Ja nie jestem wca­le uprzy­wi­le­jo­wa­ny jako autor. O tym co będzie dalej dowia­du­ję się dopie­ro w trak­cie pisa­nia. Akcja roz­gry­wa się według wła­snych pra­wi­deł i nie­wie­le mam tu do gada­nia. Nie bar­dzo zresz­tą wyobra­żam, sobie jak moje inge­ren­cje mia­ły­by wyglą­dać. Może taki dialog:
Ja: Virion, skre­ślę ci ostat­ni frag­ment bo coś nie wyszło. Roze­gra­my to inaczej.
Virion: Tyl­ko spróbuj.
Ja: Nie wygłu­piaj się. Ja wie­le mogę w two­im świe­cie i jak ci się nie podo­ba to może chciał­byś małe trzę­sie­nie ziemi?
Virion: A może ty chciał­byś, żebym cię odwie­dził w two­im świecie?…

Z cze­go Pan korzy­sta nada­jąc styl wal­ki swo­im boha­te­rom, w tym Virionowi?

Mam dwóch kole­gów, spe­cja­li­stów od histo­rycz­nych bro­ni i spo­so­bów wal­ki. Wie­le mi opo­wia­da­ją, ale ja sam spe­cja­li­stą od szer­mier­ki nie jestem. Dla­te­go jej nie opi­su­ję. Zasa­dy pro­wa­dze­nia wal­ki są jed­nak nie­zmien­ne od tysiąc­le­ci. Zmie­nia się broń, nie zmie­nia­ją się wojow­ni­cy. W trze­cim tomie pewien mistrz wyja­śnia Virio­no­wi, czym powi­nien cha­rak­te­ry­zo­wać się ide­al­ny szer­mierz. I tu cytu­ję zasa­dy pro­wa­dze­nia poje­dyn­ków poda­ne przez…Wyatta Ear­pa z cza­sów Dzi­kie­go Zacho­du. W tej mie­rze nic się nie zmie­nia poza samą bro­nią. One obo­wią­zu­ją tak­że dziś, w dobie kara­bi­nów maszy­no­wych, tak jak i obo­wią­zy­wa­ły w sta­ro­żyt­nym Rzymie.

Mam wra­że­nie że szer­mierz tak szyb­ko się zmie­nia, że cięż­ko okre­ślić jego oso­bo­wość. Co jest jego naj­więk­szą wadą, co zale­tą? Skąd ten nie­praw­do­po­dob­ny pier­wia­stek szczę­ścia, któ­ry pozwa­la mu ucho­dzić z życiem nawet w sytu­acji beznadziejnych?

Virion to postać dyna­micz­na, opi­sa­na dodat­ko­wo w okre­sie naj­więk­szych zmian, jakie zacho­dzą w jego życiu. Jego cha­rak­ter dopie­ro się kształ­tu­je, więc trud­no go w tej chwi­li określić.
Nato­miast czy ma szczę­ście, czy pecha pozo­sta­je kwe­stią otwar­tą. Prze­pro­wa­dzo­no ostat­nio bada­nia, czym jest szczę­ście. Ale nie cho­dzi o obie­go­we opi­nie tyl­ko stwier­dze­nie, czym się róż­nią ludzie uwa­ża­ni przez oto­cze­nie za szczę­ścia­rzy od innych. I zna­le­zio­ną taką cechę. To spo­strze­gaw­czość. Myślę więc, że szczę­ście będzie towa­rzy­szy­ło Virio­no­wi, bo ewi­dent­nie opi­sa­łem go jako czło­wie­ka spostrzegawczego.

Potrze­bo­wa­łem prze­ciw­ni­ka napraw­dę tyta­nicz­ne­go, naj­po­tęż­niej­sze­go z moż­li­wych. I poja­wił się szer­mierz natchnio­ny, któ­ry nigdy nie prze­gry­wał, z któ­rym nikt nie mógł się rów­nać. Sko­ro Acha­ja była, mimo wszyst­ko, boha­te­rem pozy­tyw­nym, potrze­bo­wa­łem więc demo­na zła”. – Kie­dy sta­nie się tym złym? Maso­we zabi­ja­nie nie jest argu­men­tem, bo w Pana powie­ściach bru­tal­ność jest oczy­wi­sta a posta­cie pozy­tyw­ne nie stro­nią od tej meto­dy roz­wią­zy­wa­nia problemów.

Gdy­by Virion był Pola­kiem i żył współ­cze­śnie, po tym co zro­bił, nie wyszedł­by już nigdy z wię­zie­nia. Nasze kry­te­ria oce­ny moral­nej nie zro­bi­ły­by z nie­go Jano­si­ka, ale seryj­ne­go mor­der­cę, popeł­nia­ją­ce­go swe czy­ny ze szcze­gól­nym okru­cień­stwem. W naszym z pozo­ru per­mi­syw­nym spo­łe­czeń­stwie jest bowiem nie do pomy­śle­nia, żeby oby­wa­tel przed prze­ciw­no­ścia­mi bro­nił się sam. Według jakich kry­te­riów miał­bym więc Virio­na oce­niać (abs­tra­hu­jąc już od tego, że pisarz nie jest od sta­wia­nia ocen)? Jedy­na dro­ga to odczu­cie ludzi. Według nich Virion jest zły, bo tak wycho­dzi „z roz­dziel­ni­ka”. 🙂 Nato­miast ja chcę go po pro­stu dopu­ścić do gło­su i umoż­li­wić wyło­że­nie wła­snych racji.

Zauwa­ży­łem, że lubi Pan paskud­nie trak­to­wać swo­je posta­cie. To jedy­na (ewen­tul­nie naj­lep­sza dro­ga), aby wydo­być z nich esen­cję geniu­szu (w przy­pad­ku Virio­na – w zabi­ja­niu)? Czy raczej kie­ru­je tym cha­rak­ter auto­ra – cholernika?

Ja paskud­nie? To sta­wia­nie mnie w pozy­cji Boga tro­chę. 🙂 A ja jestem jedy­ną oso­bą, któ­ra im sprzy­ja w ich okrut­nym świe­cie. Z opre­sji ratu­ję, moż­li­wo­ści stwa­rzam, pomy­sły na ratu­nek pod­su­wam. Boję się, że jak tak dalej pój­dzie to w koń­cu Niki szturch­nie Virio­na w bok i powie: tym razem prze­ciw­ni­ków jest za dużo, powiedz Andrze­jo­wi, żeby nam zesłał jakąś bom­bę pali­wo­wo-powietrz­ną, czy co… I po czymś takim będę się musiał dopie­ro nagło­wić jak skon­stru­ować rze­czo­ną bom­bę w cza­sach anty­ku i wykom­bi­no­wać ilo­ma set­ka­mi para­bo­licz­nych luster pod­pa­lać, żeby zrów­no­wa­żyć brak lase­ra. A mój cha­rak­ter oczy­wi­ście też nie jest tu bez zna­cze­nia. To tak pry­wat­nie dodałem.

W jaki spo­sób Virion z nie­złe­go zabi­ja­ki (a ci nie­źli naj­czę­ściej koń­czą na cmen­ta­rzach) sta­nie się szer­mie­rzem natchnio­nym? Poko­na­nie legio­nu Moy nawet z pomo­cą, to nie prze­lew­ki. Na razie jed­nak wyglą­da to tak, że jest rato­wa­ny przez sprzy­mie­rzeń­ców, wła­sną kobie­tę a przy tym sprzy­ja mu jakaś siła wyższa…

Róż­nie mnie już nazy­wa­no, ale jesz­cze nigdy „siłą wyższą” 🙂
A poważ­nie: to nie jest tak, że czło­wiek musi wyjść z każ­dej opre­sji tyl­ko wła­sny­mi siła­mi. Wie­lo­krot­nie pisa­łem, że nie siła i nie umie­jęt­no­ści są naj­waż­niej­sze. Przed wszyst­kim trze­ba mieć faj­nych kole­gów. Nie wszyst­ko w życiu wyma­ga wła­sno­ręcz­ne­go roz­wią­zy­wa­nia spraw. Cza­sem wystar­czy tro­chę pocze­kać, a cza­sem nic nie robić. Może samo się roz­wią­że. Moje ulu­bio­ne chiń­skie przy­sło­wie brzmi: masz wie­lu wro­gów? Usiądź spo­koj­nie na brze­gu rze­ki i cze­kaj aż ich cia­ła spły­ną z nur­tem. Wszy­scy spe­cja­li­ści o róż­ne­go rodza­ju walk, któ­rych znam, nigdy, ale to nigdy nie pochy­la­ją gło­wy i nie idą przed sie­bie tara­nem, żeby cokol­wiek roz­wią­zać. Virion jest taki sam. Zresz­tą rów­nież moim wzo­rem do naśla­do­wa­nia i naj­więk­szym z rzym­skich wodzów był… Kunktator.

Jeśli kie­dy­kol­wiek ktoś powie, że chce zro­bić coś dla two­je­go dobra, to od razu ucie­kaj. A jeśli to wła­dza powie, że robi coś dla two­je­go dobra, to szy­kuj się na potwor­ną katastrofę.”
„Ludziom się wyda­je, że wła­dza powin­na za nich myśleć i wszyst­ko im dać. To da! Tyle, że na swo­ich zasa­dach” – te cyta­ty to nawią­za­nie do obecnej…sytuacji poli­tycz­nej? (pomi­do­ra nie kupuję).

To nawią­za­nie do mojej oso­bi­stej nie­chę­ci wobec jakie­go­kol­wiek rzą­du cen­tral­ne­go. I nie cho­dzi mi o ten kon­kret­ny rząd czy tam­ten. Jestem prze­ciw­ni­kiem wła­dzy, któ­ra wie lepiej ode mnie co dla mnie dobre. I dla moje­go dobra będzie cokol­wiek czy­nić. To prze­cież jakiś kosz­mar. Potwor­nie śmie­szą mnie zna­jo­mi, któ­rzy mówią na przy­kład: „to strasz­ne! Prze­cież rząd musi to jakoś napra­wić!”. To jest jakaś abs­trak­cja umy­sło­wa, któ­rej nie rozu­miem. Jak to? Ktoś ma zro­bić coś za mnie? Nie rozu­miem i nigdy nie zro­zu­miem ludzi, któ­rzy chcie­li­by być rzą­dze­ni. Któ­rzy nie­przy­mu­sze­ni, z wła­snej woli chcie­li­by wypeł­niać cudze roz­ka­zy, robić to co kto inny im każe. Obłęd jakiś albo tchó­rzo­stwo umy­sło­we w podej­mo­wa­niu decy­zji samemu.

Na kim wzo­ro­wał się Pan two­rząc postać Viro­na? W jed­nym z wywia­dów zna­la­złem frag­ment doty­czą­cy kre­owa­nia sil­nych męż­czyzn: „Gdzieś tacy w moich powie­ściach się poja­wia­ją, choć nie­ko­niecz­nie w prze­wa­dze. Nie opi­su­ję ich zbyt czę­sto, bo cięż­ko zna­leźć mi we współ­cze­sno­ści sil­ne oso­bo­wo­ści męskie”.

Virion nie jest wyni­kiem obser­wa­cji, a już na pew­no nie jed­nej oso­by. To raczej ale­go­ria, hołd zło­żo­ny tym wszyst­kim męż­czy­znom, któ­rzy nie zosta­li pan­to­fla­rza­mi, nie reali­zu­ją cudze­go sce­na­riu­sza życio­we­go, tyl­ko swój wła­sny. Nie dali się wyprać z marzeń, nie dali wmó­wić sobie, że tak trze­ba. Że trze­ba doro­snąć, wziąć odpo­wie­dzial­ność i cudze zobo­wią­za­nia na gło­wę, prze­stać być roman­ty­kiem i prze­stać być naresz­cie wiecz­nym chłop­cem. To tak­że hołd dla tych, któ­rzy się nie boją, któ­rzy nie są grzecz­ni i któ­rzy zda­li sobie spra­wę, ze są w życiu sytu­acje, kie­dy trze­ba być łobuzem.

Dzię­ku­ję za rozmowę.
Wywiad prze­pro­wa­dził Michał Mazik

Reklama

Może też zainteresują cię te tematy