Aktualności

Kryminał o winie i odpowiedzialności

Ludz­ka psy­chi­ka nigdy nie prze­sta­nie fascy­no­wać debiu­tu­ją­cej autor­ki kry­mi­na­łów, Liny Bengts­dot­ter. Jej pierw­sza powieść, Anna­bel­le zosta­ła okrzyk­nię­ta kry­mi­nal­nym debiu­tem roku, a ją samą jury Cri­me­ti­me Spec­sa­vers nazwa­ło Nową Kró­lo­wą Kryminału.

Pew­nej jasnej nocy na począt­ku lata ginie bez śla­du sie­dem­na­sto­let­nia Anna­bel­le. Komi­sarz kry­mi­nal­na Char­lie Lager nie­chęt­nie podej­mu­je się pro­wa­dze­nia spra­wy. Nie dla­te­go, że nie chce odna­leźć dziew­czy­ny, ale dla­te­go, że docho­dze­nie zmu­sza ją do powro­tu do miej­sca, w któ­rym dora­sta­ła, do Gul­l­spång. Miej­sca, któ­re­go w żad­nym razie nie ma ocho­ty zno­wu zobaczyć.

Tak Lina Bengts­dot­ter roz­po­czy­na kry­mi­nał Anna­bel­le¸ pierw­szy z serii trzech ksią­żek, w któ­rych będzie­my mogli śle­dzić poczy­na­nia twar­dej, choć doświad­czo­nej przez życie poli­cjant­ki, Char­lie Lager.

- Chcia­ła­bym, żeby czy­tel­ni­cy byli rów­nie jak ja cie­ka­wi, co będzie dalej z Char­lie, bo ja sama też tego nie wiem! Dzię­ki temu pisa­nie sta­je się dla mnie nie­sa­mo­wi­cie emo­cjo­nu­ją­ce – śmie­je się Lina Bengtsdotter.

Autor­ka to praw­dzi­wy mól książ­ko­wy. W jej jasnym, prze­stron­nym miesz­ka­niu na par­te­rze w pięk­nej, sło­necz­nie żół­tej wil­li na pół­noc od Sztok­hol­mu, wszę­dzie leżą sto­sy ksią­żek, w niszach okien­nych, na pod­ło­dze w salo­nie i na stole.

- Uwiel­biam książ­ki, szyb­ko czy­tam, zali­czam czte­ry tygodniowo.

ZMIENIĆ ŚWIAT

Kie­dy nie czy­ta ksią­żek, ani nie pisze wła­snych, uczy szwedz­kie­go i psy­cho­lo­gii w Komvuk­sie – szko­le dla doro­słych. Ide­al­ny zestaw przed­mio­tów dla pisa­rza, ponie­waż spo­sób zacho­wa­nia się nas, jako ludzi, nigdy nie prze­sta­nie jej fascy­no­wać. Jak to się dzie­je, że robi­my to, co robi­my? Ile z tego sami wybie­ra­my, a na ile jeste­śmy ofia­ra­mi okoliczności?

Zain­te­re­so­wa­nie czło­wie­kiem, cie­ka­wość i nie­po­skro­mio­na wyobraź­nia sta­no­wią fun­da­men­ty jej pisarstwa.

- Chcia­łam napi­sać książ­kę, w któ­rej posta­cie i związ­ki mię­dzy nimi były­by rów­nie waż­ne, co sama fabuła.

Bengs­dot­ter chce zmie­nić to, w jaki spo­sób spo­łe­czeń­stwo pod­cho­dzi do zabu­rzeń psy­chicz­nych. Jed­ne­go jest bowiem pew­na: nikt samą siłą woli nie jest w sta­nie prze­stać czuć się źle.

- Czło­wiek prze­cież zawsze jest ofia­rą wła­snej psy­chi­ki, bez wzglę­du na to, jak zosta­ła ukształ­to­wa­na. Zro­zu­mie­nie tego pozwo­li­ło mi o wie­le wię­cej wyba­czyć innym i sobie. Nikt nie jest doskonały.

To spra­wy, o któ­rych Lina Bengts­dot­ter pisa­ła zawsze. Ale ele­men­ty ukła­dan­ki wpa­dły na swo­je miej­sce dopie­ro, kie­dy odkry­ła for­mę powie­ści kry­mi­nal­nej, choć sama nie­chęt­nie czy­ta kryminały.

- Napi­sa­łam fik­cyj­ną opo­wieść o dora­sta­niu, ale coś w niej nie gra­ło. Wte­dy przy­ja­ciel powie­dział: Napisz o Gul­l­spång, ale kry­mi­nał. Wte­dy coś puści­ło i zaczę­łam widzieć oczy­ma duszy tę dziew­czy­nę, Annabelle.

Zaczę­ła czy­ty­wać kry­mi­na­ły, żeby się cze­goś o nich nauczyć, poznać ich struk­tu­rę. Czy będzie umia­ła wyko­rzy­stać ramy gatun­ku, a jed­no­cze­śnie zmie­ścić w niej rze­czy, o któ­rych chcia­ła opo­wie­dzieć? Odpo­wiedź brzmia­ła „tak” i pisa­nie szło szyb­ko, kil­ka mie­się­cy póź­niej goto­wa była pierw­sza wer­sja książki.

- Cza­sa­mi wola­ła­bym być bar­dziej zor­ga­ni­zo­wa­na. Zamiesz­czać żół­te kar­tecz­ki na tabli­cy i pla­no­wać histo­rię. Kie­dy sia­dam do pisa­nia, nic nie wiem. Widzę obraz. W tej opo­wie­ści zoba­czy­łam bosą dziew­czy­nę w błę­kit­nej sukien­ce, ale nie wie­dzia­łam, dla­cze­go tam jest. Muszę wte­dy pisać, pisać i jesz­cze raz pisać, żeby się tego dowiedzieć.

Cza­sa­mi robi to z takim prze­ko­na­niem, że samą ją to przeraża.

- Mam bar­dzo buj­ną wyobraź­nię. Pisa­nie o strasz­nych rze­czach jest jed­no­cze­śnie przy­jem­ne i trud­ne. Napraw­dę moc­no się wczu­wam w moje posta­cie, czu­ję cały ich ból i fru­stra­cję. Może cho­dzi tu o jakąś for­mę tera­pii. Wyobra­zić sobie naj­gor­sze, co może się wyda­rzyć, a potem to opisać.

Książ­ka opo­wia­da tak­że o tym, jak to jest dora­stać i miesz­kać w małym mia­stecz­ku. O cie­ple, ale też poczu­ciu zamknię­cia, gdzie plot­ki szyb­ko się roz­no­szą i czło­wiek nigdy nie może się odciąć od swo­jej histo­rii. Kie­dy Lina mówi, że pocho­dzi z Gul­l­spång, rzad­ko kto wie, gdzie to jest.

- Było­by wspa­nia­le umie­ścić Gul­l­spång na mapie. To cie­płe, pięk­ne miej­sce. Ale wie­lu jego miesz­kań­ców ma cięż­kie życie. To ubo­ga gmi­na, trud­no zna­leźć pra­cę, co natu­ral­nie wpły­wa na byt.

Mimo to cie­szy się i czu­je wdzięcz­ność, że tam się wycho­wa­ła, tęsk­niąc moc­no za rodzin­ny­mi stronami.

- Pla­nu­ję wybu­do­wać dom let­ni­sko­wy na dział­ce moich rodzi­ców, tyl­ko oni jesz­cze o tym nie wiedzą.

KRÓTKO O Linie Bengtsdotter
Wiek: 40 lat
Miesz­ka: Stockund
Rodzi­na: Trzy córki
Roz­głos: powieść „Anna­bel­le” wyda­na przez Bok­för­la­get Forum
Obec­nie czy­ta: „Małe życie”, Hanya Yanagihara
Ulu­bio­ne zaję­cie domo­we: Być z moimi dziewczynkami.
Pla­ny na lato: „Wybu­do­wać mały domek w Gul­l­spång i napi­sać kolej­ną część po Annabelle.”
Zro­bię za dzie­sięć lat: „Mam nadzie­ję, że dokład­nie to samo, co robię teraz: będę pisać i uczyć.”

 

Reklama

Może też zainteresują cię te tematy