Wywiady

Psychiczne niewolnictwo – wywiad z Anną Zacharzewską

Na swo­jej stro­nie autor­skiej przed­sta­wia się jako „pisar­ka, felie­to­nist­ka, wariat­ka”. Moż­li­we, że zwa­rio­wa­ła od pra­cy w kor­po – spę­dzi­ła tak 17 lat, a zebra­ne doświad­cze­nia pozwo­li­ły jej na opi­sa­nie tam­tej­sze­go pie­kła – czy może raczej rzeź­ni. W roz­mo­wie z nami opo­wia­da, jak ewo­lu­ował pomysł, kto jej książ­kę czy­ta, choć gło­śno się do tego nie przy­zna­je i czy nad­mier­na szcze­rość nie wpły­nę­ła nega­tyw­nie na jej życie zawodowe.

Dla­cze­go ta a nie inna tema­ty­ka, dla­cze­go to wła­śnie życie w kor­po­ra­cji sta­ło się tłem dla „Hodow­cy Świń”?

W zasa­dzie na począt­ku to wca­le nie życie w kor­po­ra­cji było moim pomy­słem na tę książ­kę. W pier­wot­nym zamy­śle mia­ła to być powieść o psy­cho­pa­tii jako takiej. Miej­sce akcji zosta­ło wybra­ne jed­nak nie­przy­pad­ko­wo, bo w mojej oce­nie to wła­śnie duże fir­my są ide­al­nym miej­scem dla osób o cechach psy­cho­pa­tycz­nych. Chcąc opi­sać takie, a nie inne zacho­wa­nia ludzi, osa­dzi­łam je w kor­po­ra­cji, gdyż sta­ty­stycz­nie jest potwier­dzo­ne, że to wła­śnie na naj­wyż­szych sta­no­wi­skach kie­row­ni­czych osób o takich skłon­no­ściach jest zde­cy­do­wa­nie wię­cej, niż gdzie indziej. W dzi­siej­szych cza­sach ide­al­nym miej­scem aktyw­no­ści psy­cho­pa­ty bynaj­mniej nie jest prze­stęp­czość zor­ga­ni­zo­wa­na, lecz wła­śnie business.

Czy­li nie jest to książ­ka o życiu w korporacji?

Zamysł począt­ko­wy był inny, jed­nak w mia­rę pisa­nia i budo­wa­nia kolej­nych scen, w któ­rych poka­zy­wa­łam kla­sycz­ne sytu­acje prze­mo­cy psy­chicz­nej i mani­pu­la­cji sto­so­wa­nej przez psy­cho­pa­tów jak rów­nież typo­wy dla tego „gatun­ku” wyso­ki poziom nar­cy­zmu, kor­po­ra­cja sta­wa­ła się coraz bar­dziej widocz­na. Tym bar­dziej, że bazo­wa­łam na sce­nach dosko­na­le mi zna­nych z sie­dem­na­stu lat wła­snej karie­ry. I tak, w tym kon­tek­ście na koniec dnia rze­czy­wi­ście „Hodow­ca Świń” stał się książ­ką o korporacji.

Nie spę­dza­jąc tych sie­dem­na­stu lat w kor­po­ra­cji mogła­by Pani napi­sać tę książ­kę? Na ile Pani doświad­cze­nia mia­ły wpływ na tę historię?

Myślę, że gdy­bym nie spę­dzi­ła tych sie­dem­na­stu lat w kor­po­ra­cjach, to nigdy nie przy­szło­by mi do gło­wy, że takie rze­czy mogą się tam dziać. Nie­któ­re zacho­wa­nia czy oby­cza­je fir­mo­we ist­nie­ją­ce w dużych spół­kach są zacho­wa­nia­mi, o któ­rych się nie śni­ło filo­zo­fom. To nie jest tak, że ja sobie coś wymy­śli­łam na potrze­by powie­ści, że to jest ode­rwa­ne od rze­czy­wi­sto­ści. Nie – rze­czy­wi­stość, nie­ste­ty, bar­dzo czę­sto tak wyglą­da. Nie wiem czy kto­kol­wiek, kto nie dotknął tego od środ­ka, był­by w sta­nie to sobie wyobrazić.

Na ile to jest w takim razie książ­ka fic­tion, a na ile książ­ka opi­su­ją­ca rze­czy­wi­stość i Pani oso­bi­ste doświadczenia? 

To nie jest tak, że wyjazd inte­gra­cyj­ny w takiej for­mu­le jak opi­sa­na w „Hodow­cy” ma szan­se zaist­nieć, bo nie ma. Jed­nak wszyst­kie sce­ny, któ­re dzie­ją się w salach kon­fe­ren­cyj­nych, na kory­ta­rzach, wszyst­kie emo­cje, któ­re są pomię­dzy boha­te­ra­mi, są bar­dzo bli­skie rze­czy­wi­sto­ści. Nie mam poczu­cia, że jest to dale­kie od praw­dy i od tego, co ludzie w dużych fir­mach prze­ży­wa­ją. Nie. Słyn­ne prze­mo­wy książ­ko­we­go Tuszy – z jed­nej stro­ny pory­wa­ją­ce, a z dru­giej kom­plet­nie pozba­wio­ne sen­su – są typo­wy­mi spe­echa­mi pre­ze­sów. To samo doty­czy wza­jem­ne­go pod­gry­za­nia, gier salo­no­wych, zabie­ga­nia o wzglę­dy, dez­in­for­ma­cji czy sabo­to­wa­nia pra­cy kole­gów. Zresz­tą, może w ogó­le nie ma w tej powie­ści nicze­go prze­ry­so­wa­ne­go? Bo to, że ja oso­bi­ście nie wyobra­żam sobie, że kto­kol­wiek mógł­by zor­ga­ni­zo­wać wyjazd inte­gra­cyj­ny w takiej for­mu­le, o niczym jesz­cze nie świad­czy. Prze­cież sama byłam na wie­lu wyjaz­dach inte­gra­cyj­nych w for­mu­le survi­va­lo­wej, a ostat­nio dowie­dzia­łam się nawet, że nie tak daw­no, bo bodaj­że w paź­dzier­ni­ku tego roku, doszło na wyjeź­dzie inte­gra­cyj­nym do sytu­acji, w któ­rej gru­pa kole­gów udu­si­ła swo­je­go współ­pra­cow­ni­ka, przy­wią­zu­jąc go do drze­wa folią do żyw­no­ści. Była też histo­ria opi­sy­wa­na przez media: pobi­cia i zastra­sze­nia sze­fa na jed­nym z takich wyjaz­dów. Na tyle sku­tecz­ne­go, że bro­nił przed poli­cją swo­ich opraw­ców twier­dząc, że pozwo­lił im na prze­kro­cze­nie nor­mal­nej gra­ni­cy żar­tów. Patrząc więc z per­spek­ty­wy cza­su na tę książ­kę docho­dzę do wnio­sku, że w sumie wyda­rze­nia, któ­re opi­su­ję też mogły­by mieć miej­sce. Tym bar­dziej, że sytu­acja, któ­rą opi­su­ję nie jest prze­cież sytu­acją bez­po­śred­nio prze­mo­co­wą, lecz dzie­je się w sfe­rze psy­cho­lo­gicz­nej. Owszem, są naru­sza­ne gra­ni­ce, ale jak się para­dok­sal­nie oka­zu­je, rze­czy­wi­stość może być jesz­cze bar­dziej brutalna.

Dla­cze­go Pani zda­niem wte­dy, gdy zabie­ga­my o awans czy pod­wyż­kę, jeste­śmy w sta­nie poświę­cić swo­je poglą­dy, zaprze­dać duszę dia­błu i – mówiąc kolo­kwial­nie – po tru­pach dążyć do celu? Skąd to się bierze?

Po pierw­sze przy­zwy­cza­ja­my się do pew­nych stan­dar­dów życio­wych i osią­ga­jąc pewien poziom życia nie chce­my z nie­go zre­zy­gno­wać. A pój­ście pod prąd zawsze wią­że się z tego rodza­ju ryzy­kiem. I to na pew­no jest pierw­szy moty­wa­tor do takich dzia­łań. Mamy też dla sie­bie całą masę uspra­wie­dli­wień, któ­re spra­wia­ją, że czu­je­my się ze sobą lepiej. Są zwy­kle uspra­wie­dli­wie­nia świa­tem zewnętrz­nym typu: „mam dziec­ko”, „mam kre­dyt”, „mam rodzi­nę i muszę się zacho­wy­wać odpo­wie­dzial­nie”, ale zda­rza­ją się też wymów­ki typu: „Gdy­by to ode mnie zale­ża­ło, to by to wyglą­da­ło zupeł­nie ina­czej”. Myślę, że w dzi­siej­szych cza­sach nie do prze­ce­nie­nia jest rów­nież to, pod jak wiel­ką pre­sją dzia­ła­my. I nie mówię tu wca­le o pre­sji zawo­do­wej. Cho­dzi mi bar­dziej o naci­ski oto­cze­nia, w któ­rym żyje­my poza pra­cą. Nasi zna­jo­mi ocze­ku­ją, że będzie­my się piąć po szcze­blach karie­ry a my dosko­na­le wie­my, że każ­da nasza decy­zja, któ­ra może nas poten­cjal­nie na tej ścież­ce zaha­mo­wać będzie ozna­cza­ła, że wypad­nie­my poza pewien nawias towa­rzy­ski. Rów­nież nasi part­ne­rzy życio­wi i naj­bliż­sze rodzi­ny nie akcep­tu­ją pomy­słów pod tytu­łem: „w imię moral­no­ści zre­zy­gnu­ję z awan­su i pod­wyż­ki”. Nie do koń­ca wyobra­żam sobie sytu­ację, w któ­rej kto­kol­wiek wra­ca z pra­cy do domu i mówi: – „Kocha­nie zwol­ni­łem się, bo pre­zes pro­sił, bym zro­bił coś z czym się nie zga­dzam, choć nie było to nie­le­gal­ne to mój azy­mut moral­ny pod­po­wie­dział mi, że nie jest też dobre” – a dru­ga stro­na reagu­je na takie dic­tum peł­nym zro­zu­mie­niem. Pod­su­mo­wu­jąc; myślę że powo­dów, dla któ­rych decy­du­je­my się moral­nie skun­dlić jest cała masa. A naj­waż­niej­szym z nich jest psy­chicz­ne nie­wol­nic­two zwią­za­ne z całym naszym oto­cze­niem życiowym.

Dla kogo jest więc ta książ­ka? Dla ludzi, któ­rzy na co dzień żyją w takim uwi­kła­niu? Chcia­ła Pani im w ten spo­sób poka­zać, że nie tędy droga?

Pisząc powieść myśla­łam przede wszyst­kim o gro­nie moich zna­jo­mych ze świa­ta biz­ne­su i zasta­na­wia­łam się, jaki będzie ich odbiór tej książ­ki. Byłam abso­lut­nie pew­na, że więk­szość zacho­wań czy mecha­ni­zmów bez tru­du roz­po­zna­ją. I tak, owszem, mia­łam nadzie­ję, że ta książ­ka wzbu­dzi w nich pew­ną reflek­syj­ność. Bo prze­cież jest w tych ludziach cała masa skrzęt­nie ukry­wa­nych lęków, milio­ny two­rzo­nych na potrze­by zawo­do­we­go znie­wo­le­nia wymó­wek i uspra­wie­dli­wień oraz wiel­ka skłon­ność do bez­sen­sow­ne­go w grun­cie rze­czy ule­ga­nia pre­sji. Nie tyl­ko wewnątrz­kor­po­ra­cyj­nej. Więc chcia­łam, żeby po prze­czy­ta­niu książ­ki zada­li sobie samym pyta­nie, czy to co robią ze swo­im życiem napraw­dę jest konieczne.

Sta­wia Pani w tej książ­ce tezę, że świat kor­po­ra­cji jest bru­tal­ny i nie ma nadziei na popra­wę. Rze­czy­wi­ście jest tak źle i rze­czy­wi­ście jedy­ną dro­gą jest podą­że­nie Pani śla­da­mi i opusz­cze­nie tego świata?

Nie sta­wiam tezy, że kor­po­ra­cja jest zła…

Ale mówi pani , że ludzie w tej kor­po­ra­cji są źli…

Tak, bo na koniec dnia to wła­śnie ludzie oka­zu­ją się nie­mo­ral­ni i to oni spra­wia­ją, że tak, a nie ina­czej postrze­ga­my daną kor­po­ra­cję. Orga­ni­za­cja, któ­ra jest stwo­rzo­na by zara­biać, pro­du­ko­wać i osią­gać zyski, nie jest z natu­ry rze­czy zła. Jest prze­cież niczym wię­cej jak kon­struk­cją praw­ną wymy­ślo­ną w celu zarob­ko­wym. Nato­miast są róż­ne sty­le zarzą­dza­nia i róż­ne zwy­cza­je, któ­re w tych orga­ni­za­cjach panu­ją i w efek­cie zda­rza­ją się kor­po­ra­cje, któ­re są wyko­śla­wio­ne i złe. Ale to nie wyni­ka z samej kon­struk­cji czy zało­żeń, któ­re sto­ją za tego rodza­ju two­rem, jakim jest fir­ma czy przed­się­bior­stwo. To zawsze bie­rze się z ludzi, któ­rzy w tym orga­ni­zmie dzia­ła­ją czy też zarzą­dza­ją takim pod­mio­tem. Cza­sa­mi – tak jak w mojej powie­ści – trzo­nem prze­mo­cy psy­chicz­nej jest oso­ba pre­ze­sa czy któ­reś z osób z naj­wyż­sze­go kie­row­nic­twa, w innych przy­pad­kach mecha­ni­zmy prze­mo­co­we poja­wia­ją się na niż­szych szcze­blach i nie mają nic wspól­ne­go z oso­bą, któ­ra stoi na cze­le orga­ni­za­cji, a jej jedy­ną winą jest to, że ich nie zauważa.

Nie oba­wia­ła się Pani, że opi­su­jąc w ten spo­sób kor­po­ra­cje znisz­czy Pani w jakiś spo­sób swo­je zawo­do­we rela­cje? Cały czas funk­cjo­nu­je prze­cież Pani w jakiś spo­sób w tym świecie?

Rze­czy­wi­ście mia­łam takie oba­wy. Cze­ka­łam na reak­cje i obser­wu­ję obec­nie dwa pod­sta­wo­we ich typy. Po pierw­sze, jest cała gru­pa osób, któ­re prze­czy­ta­ły tę książ­kę, lecz uda­ją, ze tego nie zro­bi­ły. Dru­ga gru­pa prze­czy­ta­ła ją i się do tego przy­zna­je, ale dzie­li się ze mną czy też ze zna­jo­my­mi swo­imi prze­my­śle­nia­mi tyl­ko w spo­sób nie­ofi­cjal­ny. Nie komen­tu­je fabu­ły na Face­bo­oku, nie mówi: tak, znam dosko­na­le takie sytu­acje, ta sce­na przy­po­mi­na mi to i to. W ofi­cjal­nym obie­gu zatem tema­tu mojej powie­ści nie ma wca­le. Wiem jed­nak od dzien­ni­ka­rzy, że książ­ka odbi­ła się na przy­kład sze­ro­kim echem wśród pra­cow­ni­ków firm, któ­re orga­ni­zu­ją wyjaz­dy inte­gra­cyj­ne, że oni wszy­scy ją prze­czy­ta­li. Sądzę, że to samo może doty­czyć bran­ży masar­skiej. I rzecz jasna branż, z któ­ry­mi ja sama byłam zawo­do­wo zwią­za­na. Ale wra­ca­jąc do pana pyta­nia: nie, nie mam wra­że­nia, że tak książ­ka wpły­nę­ła na moje życie zawo­do­we. Cały czas jestem aktyw­na zawo­do­wo i powieść w naj­mniej­szym stop­niu mi w tym nie przeszkodziła.

Roz­ma­wiał Mar­cin Graczyk

 

Reklama

Może też zainteresują cię te tematy