Aktualności

Walentynkowe propozycje książkowe dla niej i niego

Wkrót­ce walen­tyn­ki. To sym­pa­tycz­na oka­zja, by spra­wić komuś bli­skie­mu przy­jem­ność, ale wybór pre­zen­tów bywa kło­po­tli­wy. Oczy­wi­ście nie­śmier­tel­nym poda­run­kiem jest książ­ka – ma wymiar zarów­no mate­rial­ny, jak i ducho­wy, w dodat­ku może stać się też czymś intym­nym – dzię­ki dedy­ka­cji, adno­ta­cjom na mar­gi­ne­sie, zazna­czo­nym frag­men­tom… Jeśli doce­nia­cie magię tej for­my, ale nie zde­cy­do­wa­li­ście jesz­cze, jaką pozy­cję wybrać, pod­rzu­cam kil­ka inte­re­su­ją­cych tytułów.

Zacznij­my od pomy­słów na pre­zen­ty dla pań.

Na począ­tek pozy­cja, któ­ra jest i będzie ponad­cza­so­wa, czy­li Roz­waż­na i roman­tycz­na autor­stwa Jane Austen. To  dru­ga obok „Dumy i uprze­dze­nia” – z któ­rej pocho­dzi słyn­ne zda­nie: „Jest praw­dą powszech­nie zna­ną, że samot­ne­mu a boga­te­mu męż­czyź­nie brak do szczę­ścia tyl­ko żony” – naj­bar­dziej koja­rzo­na powieść tej pisar­ki. Dla kone­se­ra lite­ra­tu­ry bez wąt­pie­nia waż­na część kolek­cji, a ponad­to mimo upły­wu lat – po pro­stu wcią­ga­ją­ca historia.

Jeśli jed­nak podej­rze­wa­cie, że obda­ro­wy­wa­na oso­ba ma już licz­ne wolu­mi­ny autor­stwa Austen, może­cie się­gnąć po nowość: „Bar­wy miło­ści. Zatra­ce­nie” autor­stwa Kath­ryn Tay­lor. Powieść dostęp­na jest dopie­ro w przed­sprze­da­ży, gdyż jej pol­ska pre­mie­ra nie mia­ła jesz­cze miej­sca. Tym samym zysku­je­cie gwa­ran­cję, że pre­zent się nie zdu­blu­je. To romans, ale nie­ba­nal­ny, pozwa­la­ją­cy wczuć się w inten­syw­ne emo­cje tar­ga­ją­ce boha­ter­ką i wraz z nią odkry­wać tajem­ni­cę męż­czy­zny, któ­ry zawró­cił jej w gło­wie. „Bar­wy miło­ści” to cykl tej nie­miec­kiej pisar­ki, jed­nak moż­na czy­tać go nie­za­leż­nie, gdyż poszcze­gól­ne tomy łączy motyw miło­ści, nie bohaterowie.

Zanim się poja­wi­łeśJoyo Moy­es to histo­ria nie­zwy­kle wzru­sza­ją­ca, spo­pu­la­ry­zo­wa­na nie­daw­ną gło­śną ekra­ni­za­cją. W rolach głów­nych zoba­czy­li­śmy Emi­lię Clar­ke (zna­ną z roli Daene­rys Tar­ga­ry­en w „Grze o tron”) oraz Sama Cla­fli­na (Fin­nic­ka Oda­ira z „Igrzysk śmier­ci”). To opo­wieść o wię­zi, któ­ra rodzi się mię­dzy spa­ra­li­żo­wa­nym męż­czy­zną i jego opie­kun­ką. Mimo wie­lu róż­nic, oka­zu­je się, iż ich życio­ry­sy mają pew­ną wspól­ną cechę – oboj­gu w życiu brak cze­goś, co pozwo­li­ło­by poczuć im się spełnionymi.

Poru­sza tak­że „Pamięt­nik Nico­la­sa Spark­sa. Nie tyl­ko dla­te­go, że histo­ria miło­sna roz­gry­wa się w cza­sie II woj­ny świa­to­wej, ale przede wszyst­kim ze wzglę­du na uję­cie tema­tu. Otóż losy pro­ta­go­ni­stów pozna­je­my dzię­ki pamięt­ni­ko­wi czy­ta­ne­mu w domu opie­ki pen­sjo­na­riusz­ce z Alzhe­ime­rem. Dzię­ki temu może ona nie tyl­ko przy­po­mnieć sobie o waż­nych chwi­lach ze swo­je­go życia, ale też obser­wo­wać je jak fascy­nu­ją­cy film.

A gdy mowa o połą­cze­niu miło­ści i woj­ny, nie spo­sób pomi­nąć „Prze­mi­nę­ło z wia­trem” Mar­ga­ret Mit­chell. Ekra­ni­za­cja z Vivien Leigh i Clar­kiem Gable’em stwo­rzy­ła kanon. Ani powieść, ani film nie zesta­rza­ły się ani tro­chę, a to dzię­ki zmy­sło­wi obser­wa­cyj­ne­mu Mit­chell, cię­tym dia­lo­gom i przede wszyst­kim posta­ciom pro­ta­go­ni­stów. O Scar­lett O’Harze sły­szał każ­dy, podob­nie jak o jej roman­sie z Rhet­tem Butle­rem. W kolej­nych seria­lach obser­wu­je­my pary, któ­re mija­ją się, scho­dzą i roz­cho­dzą, ale wciąż coś sta­je im na prze­szko­dzie. Pary, o któ­rych widz wie, że są sobie pisa­ne, ale boha­te­ro­wie zda­ją się tego nie zauwa­żać. Trud­no nie odnieść tych sytu­acji do fabu­ły „Prze­mi­nę­ło z wia­trem”, ale romans nie jest jedy­ną stro­ną tej powie­ści. Dosta­je­my tak­że obraz woj­ny Pół­no­cy z Połu­dniem, roz­ma­ite spoj­rze­nia na ten kon­flikt, rolę kobie­ty w spo­łe­czeń­stwie, wal­kę o życie i rodzi­nę bez wzglę­du na koszt… Aby oddać ten urok, powsta­ła ponad czte­ro­go­dzin­na ekra­ni­za­cja. Takie fil­my po pro­stu już nie powsta­ją. I nie zano­si się, by jaka­kol­wiek powieść zde­tro­ni­zo­wa­ła „Prze­mi­nę­ło z wia­trem” w kate­go­rii zna­ko­mi­tej histo­rii o miłości.

Jest też coś dla pań, któ­re chcia­ły­by odpo­cząć od pro­zy. To wzno­wio­na wła­śnie „Sztu­ka kocha­nia” Micha­li­ny Wisłoc­kiej. Lekar­ka i badacz­ka kocha­ła w życiu dużo i inten­syw­nie, a jed­no­cze­śnie jako gine­ko­loż­ka obser­wo­wa­ła cięż­ki los kobiet pozo­sta­wio­nych bez edu­ka­cji i opie­ki – bez dostę­pu do anty­kon­cep­cji, poszko­do­wa­nych przez pró­by nie­le­gal­nych abor­cji oraz brak wła­ści­wej opie­ki oko­ło­po­ro­do­wej, a w tym wszyst­kim dodat­ko­wo – pozba­wio­nych przy­jem­no­ści pły­ną­cej z miło­ści fizycz­nej. Wisłoc­ka posta­no­wi­ła zre­wo­lu­cjo­ni­zo­wać spoj­rze­nie na seks i spra­wy płcio­we. Tę książ­kę war­to znać, jako doro­bek sil­nej kobie­ty wyprze­dza­ją­cej swój czas… ale też ze wzglę­du na jej zawar­tość mery­to­rycz­ną. Część rad Wisłoc­kiej zwy­czaj­nie się nie zesta­rza­ła. Wzno­wie­nie „Sztu­ki kocha­nia” zbie­gło się z pre­mie­rą fil­mu bio­gra­ficz­ne­go o autor­ce (pod tym samym tytu­łem), jeśli więc kogoś zafa­scy­nu­je histo­ria autor­ki, będzie miał oka­zję prze­ko­nać się, o co było całe to zamieszanie.

Nie zapo­mi­naj­my jed­nak o panach!

Oni też ucie­szą się z walen­tyn­ko­we­go podar­ku, nie jest wszak powie­dzia­ne, że tyl­ko jed­na ze stron może pod­ry­wać i adorować.
Popu­lar­no­nau­ko­wym podej­ściem do sek­su zakoń­czy­łem listę kobie­cą i tym samym roz­pocz­nę męską – choć w zupeł­nie innym uję­ciu. „Dzi­ki seksCarin Bod­nar opo­wia­da bowiem o życiu… zwie­rząt. Ich ero­tycz­ne zacho­wa­nia potra­fią być okrut­ne, zabaw­ne i nie­zmien­nie – fascy­nu­ją­ce. Z tej pozy­cji dowie­cie się, któ­re ze zwie­rza­ków korzy­sta­ją z per­fum, a któ­re uda­ją homo­sek­su­ali­stów w nie­ty­po­wym celu – a wszyst­ko to poda­ne ze swa­dą i humorem.

Melis­sa Dar­wo­od i jej „Pryn­cy­pium” sta­wia na pierw­szym pla­nie miłość, ale też sta­ro­żyt­ne taj­ne brac­two, któ­re­go poczy­na­nia odbi­ją się na losach głów­nych boha­te­rów. Powieść dopra­wio­na jest nut­ką fan­ta­sty­ki oraz pikant­ny­mi „momen­ta­mi”, ale przede wszyst­kim wcią­ga intrygą.

Następ­na dziew­czy­na” autor­stwa Sam Car­ring­ton to cięż­ki thril­ler o mor­der­cy dybią­cym na mło­dą dziew­czy­nę. Wszyst­ko wska­zu­je, że jest ona w szo­ku po tym, jak była świad­kiem mor­der­stwa swo­jej przy­ja­ciół­ki – nie­ste­ty jej pod­świa­do­mość wypar­ła całe zda­rze­nie… tyle że od tego, czy Sophie uda się dotrzeć do swo­ich wspo­mnień, naj­praw­do­po­dob­niej zale­ży jej życie. Histo­ria porów­ny­wa­na jest do best­sel­le­ro­wej „Dziew­czy­ny z pocią­gu”. Bez wąt­pie­nia trzy­ma w napię­ciu i szo­ku­je. Powieść zosta­ła nomi­no­wa­na do odpo­wied­ni­ka Osca­rów dla powie­ści kry­mi­nal­nych jako debiut roku. Na pol­ski rynek tra­fi­ła dopie­ro w stycz­niu, więc nie zdą­ży­ła zyskać roz­gło­su, zatem się­gnię­cie po nią może wyprze­dzić trendy.

Jo Nes­bø i jego opo­wie­ści o detek­ty­wie Har­rym Hole to już kla­sy­ka, a skan­dy­naw­skie kry­mi­na­ły – kla­sa sama w sobie. War­to się­gnąć po tę serię i cie­szyć się myślą, że obda­ro­wa­ny wsiąk­nie w nią od pierw­szej stro­ny. A jeśli prze­czy­tał od deski do deski wszyst­kie tomy? Pozo­sta­je obiet­ni­ca poda­ro­wa­nia „Pra­gnie­nia”, czy­li powie­ści, któ­rej pre­mie­ra zapo­wie­dzia­na jest na marzec. Dla takich histo­rii war­to zary­zy­ko­wać nawet spóź­nio­ny prezent.

Szcze­pan Twar­doch kon­se­kwent­nie pnie się w górę, two­rząc nie­ba­nal­ne histo­rie, któ­re już nie są fan­ta­sty­ką, ale jesz­cze nie – reali­zmem. W „Kró­lu” odma­lo­wu­je por­tret War­sza­wy w latach trzy­dzie­stych minio­ne­go wie­ku, a na tym tle – życie ówcze­snych gang­ste­rów, kon­tra­stu­ją­ce ze sobą bie­dę i prze­pych, a tak­że moc­ne­go boha­te­ra żydow­skie­go pochodzenia.

Na zakoń­cze­nie coś lek­kie­go – „Piwo. Wszyst­ko, co musisz wie­dzieć, żeby nie wyjść na głup­kaToma­sza Kopy­ry. Napi­sa­ny z polo­tem lek­sy­kon, któ­ry pozwo­li zgłę­bić histo­rię ulu­bio­ne­go trun­ku czy zagiąć przy­ja­ciół cie­ka­wost­ka­mi. Jed­no­cze­śnie rzecz dla kone­se­rów, poma­ga­ją­ca spryt­nie odczy­ty­wać ety­kie­ty… a nawet pro­wa­dzą­ca czy­tel­ni­ka przez przy­go­dę z warze­niem domo­we­go piwa. Naj­le­piej spraw­dza się zapa­ko­wa­na z ele­ganc­kim zesta­wem degu­sta­cyj­nym – ale w odróż­nie­niu od nie­go sma­ku­je nie tyl­ko schłodzona.

Oczy­wi­ście to nie tak, że lite­ra­tu­ra ma płeć i kobie­tę ucie­szą tyl­ko roman­se, a męż­czy­znę – tyl­ko dresz­czow­ce. Po pro­stu w walen­tyn­ki obok kiczo­wa­te­go czer­wo­ne­go ser­dusz­ka może­my pozwo­lić sobie zarów­no na odro­bi­nę ste­reo­ty­pu… nawet jeśli w danym wypad­ku nie jest on nor­mą, a wyjąt­kiem. Bo kto powie­dział, że wyjąt­ki od regu­ły są złe?


Książ­ki na pre­zent dla kogoś bli­skie­go, na Walen­tyn­ki i inne oka­zje, a nawet dla nas samych – ot tak, by spra­wić sobie odro­bi­nę przy­jem­no­ści – kupi­my teraz z jesz­cze więk­szą rado­ścią, bo ze spe­cjal­nym raba­tem, na empik.com. Wyko­rzy­staj­cie kupon od Nie­sta­ty­stycz­ne­go, któ­ry da Wam dodat­ko­wy rabat (szcze­gó­ły poni­żej) i się­gaj­cie po ulu­bio­ną literaturę!

Pamię­taj­cie, kod łączy się z ist­nie­ją­cy­mi rabatami!

Reklama

Może też zainteresują cię te tematy